Przyznam, że w kinie ledwo co wysiedziałem z żenady...
Fabuła straszliwie nudna (typu, jeden zły ma jakieś szalone ambicje), świat przedstawiony nijaki, tak naprawdę nie dowiedzialem sie o nim niczego oprocz tego co jest nam mówione przez "lektora" na początku filmu.
Dialogi napisane na kolanie, przewidywalne i ociekające ekspozycją na taką skale że mógłbym przez połowę filmu mieć zamknięte oczy i wiedzieć co się dzieje.
Postać głównej bohaterki ujdzie, ma tam jakąś historię w miare sensownie opowiedzianą (jako JEDYNA w filmie (sic!)) i można jej lekko kibicować, za to wszyscy pozostali jacyś tacy bezpłciowi, szarzy i tak szablonowi że po prostu miałem głęboko w dupie kto tam zginie i po co. Nie czytałem książki, ale dla mnie ta cała historia bez polotu, chęć zemsty i tyle. Końcowy twist w którym główna bohaterka się dowiaduje czegos od głównego złego jest tak oczywisty, że miałem ochotę krzyknąć w kinie "Kurrrrrrrrr** dziewczyno, czy Ty masz wyłączone logiczne myślenie i serio dopiero teraz sie skapnelas"?

Na plus bardzo ładne zdjęcia, widoczki cieszą oko, dla fanów tego typu klimatów rodem z Bioshocka film na pewno obowiązkowy..